Strona 3 z 7
 Oczywiście, dzisiejsza, cyfrowa fotografia, to może być duży stres dla pięćdziesięciolatków, bo oni na ogół boją się komputerów, nie znają się na nich i nie bardzo chcą się z komputerami zaprzyjaźnić. Oni uznali trzy, pięć lat temu, że komputer to jest straszna maszyna, a fotografia cyfrowa jest do kitu i nie spełnia ich wymogów i nie ma to jak fotografowanie na negatywie czy diapozytywach.
Oczywiście, dzisiejsza, cyfrowa fotografia, to może być duży stres dla pięćdziesięciolatków, bo oni na ogół boją się komputerów, nie znają się na nich i nie bardzo chcą się z komputerami zaprzyjaźnić. Oni uznali trzy, pięć lat temu, że komputer to jest straszna maszyna, a fotografia cyfrowa jest do kitu i nie spełnia ich wymogów i nie ma to jak fotografowanie na negatywie czy diapozytywach. Tymczasem znikają z rynku filmy, aparaty analogowe, ceny sprzętu cyfrowego drastycznie spadają i niejednokrotnie są niższe niż sprzętu analogowego.
 Dziś z trudem znaleźlibyśmy redakcję, która zakupiłaby powiedzmy 100 filmów dla 3 fotoreporterów miesięcznie, a to raptem 120 klatek dziennie (na trzech). Używając aparatu cyfrowego właściwie ma się nieograniczoną pulę „klatek”. Dziś jest tylko problem zasilania sprzętu – każdy aparat, lampa błyskowa potrzebują prądu i to coraz więcej. To jest współczesny problem fotografów. Z drugiej strony, łatwiej dziś znaleźć sklep, w którym kupimy akumulatory czy baterie niż wywoływacz albo utrwalacz. Fotografia analogowa staje się w ten sposób także czymś elitarnym, czymś w rodzaju techniki szlachetnej, swego rodzaju rękodziełem.
Dziś z trudem znaleźlibyśmy redakcję, która zakupiłaby powiedzmy 100 filmów dla 3 fotoreporterów miesięcznie, a to raptem 120 klatek dziennie (na trzech). Używając aparatu cyfrowego właściwie ma się nieograniczoną pulę „klatek”. Dziś jest tylko problem zasilania sprzętu – każdy aparat, lampa błyskowa potrzebują prądu i to coraz więcej. To jest współczesny problem fotografów. Z drugiej strony, łatwiej dziś znaleźć sklep, w którym kupimy akumulatory czy baterie niż wywoływacz albo utrwalacz. Fotografia analogowa staje się w ten sposób także czymś elitarnym, czymś w rodzaju techniki szlachetnej, swego rodzaju rękodziełem. Jak pamiętam, kiedyś w prasie było dla redakcji dyshonorem przygotowanie materiału na bazie informacji agencyjnej. Nie było natomiast problemu, i dziś też go nie ma, z wykorzystywaniem zdjęć agencyjnych do publikowanych materiałów redakcyjnych. Redakcje korzystają z takich zdjęć i wszyscy publikują te same ujęcia. To trudno zrozumieć fotoreporterowi, przecież każdy z nas ma indywidualne podejście do tematu, każdy z nas inaczej zilustruje to, co zobaczy. Myślę jednak, że nadejdzie taki czas, gdy wróci zdrowa rywalizacja, gdy gazety będą zabiegać o zdjęcia własnych fotoreporterów. Że będą zlecać tematy, a nie korzystać z zasobów agencji, które mają wszyscy.
Jak pamiętam, kiedyś w prasie było dla redakcji dyshonorem przygotowanie materiału na bazie informacji agencyjnej. Nie było natomiast problemu, i dziś też go nie ma, z wykorzystywaniem zdjęć agencyjnych do publikowanych materiałów redakcyjnych. Redakcje korzystają z takich zdjęć i wszyscy publikują te same ujęcia. To trudno zrozumieć fotoreporterowi, przecież każdy z nas ma indywidualne podejście do tematu, każdy z nas inaczej zilustruje to, co zobaczy. Myślę jednak, że nadejdzie taki czas, gdy wróci zdrowa rywalizacja, gdy gazety będą zabiegać o zdjęcia własnych fotoreporterów. Że będą zlecać tematy, a nie korzystać z zasobów agencji, które mają wszyscy. 
	 
									 
						